WAGON CZWARTY - pełen
opowieści Im więcej myślałam o społeczności hobo, tym
bliższa byłam stwierdzenia, że to ostatnia autentyczna subkultura w
amerykańskim społeczeństwie pochłoniętym konsumpcją i pracą. Hobo
odwołuje się do korzeni, z których wyrosła amerykańska demokracja -
wolności stanowienia o tym, kim się jest. Wytatuowane i
wykolczykowane punki na rozpędzonych platformach słuchają starej
muzyki na skrzypce i gitarę oraz tańczą tradycyjne amerykańskie
tańce (square dances), które kiedyś pionierzy tańczyli w stodołach,
świetnie się przy tym bawiąc. Większość młodych Amerykanów
zareagowałaby na to z zażenowaniem: "Wiejskie tańce? Przecież to
obciach! Nawet mój stary tak twierdzi". Ale muzyka, tańce, opowieści
tworzą kulturę hobo, wspólną mimo dzielących ich olbrzymich
odległości. Jeżeli brakuje ci pieniędzy, możesz wysłać wiadomość do
kumpla drogą pantoflową i za dwa dni będziesz je miał. Dan - młody
punk, chłopak Jessiki - mówi w moim filmie, że dzięki hobo ma
poczucie przynależności do społeczności, która jest rozpięta w
czasie, istnieje jako stan umysłu, a nie jako miejsce.
Następne dwa lata spędziłam, na zmianę pracując, jeżdżąc
pociągami, biorąc udział w zgrupowaniach, rozmawiając z ludźmi.
Przede wszystkim - rozmawiając. Poznałam bohaterów mojego filmu.
WAGON PIĄTY - Lee, Sarah, Baby Girl i Switch
Lee (niski, korpulentny, w wielkim czarnym kapeluszu, w
łachmanach we wszystkich odcieniach szarości i z plecakiem-workiem
na ramionach, jak Włóczykij z "Muminków") jest niepisanym guru
społeczności hobo, ekologiem aktywistą. Jeździ pociągami od ponad
dekady. Nocuje na zmianę w lesie, u znajomych, w pociągu, na
bocznicy. Jego bazą jest dom, który sam wybudował w kalifornijskim
lesie - pełen książek. Ciągle zjeżdżają do niego nowi i starzy
przyjaciele, by odpocząć. Lee ma niewyczerpane pokłady energii.
Chciałabym kiedyś nakręcić o nim film. Żyje za 50 dol., pracuje
jeden dzień w tygodniu. Żywi się tym, co wyrzucają supermarkety, a
ubranie znajduje na śmietniku. Nie masz pojęcia, jakie piękne, ledwo
noszone rzeczy można znaleźć na amerykańskim śmietniku! Czasem kupi
sobie kawę na mieście albo książkę w antykwariacie. Dwa razy do roku
wydaje magazyn poświęcony kulturze hobo, który przez dziesięć lat
rozrósł się z 8-stronicowej broszurki do 125-stronicowego pisma
literackiego pełnego opowiadań, wierszy i pamiętników z podróży. Raz
w tygodniu jako DJ Lee prowadzi program radiowy z muzyką hobo na
falach Wolnego Radia Santa Cruz. Z Lee odbyliśmy wiele wspólnych
podróży. Bez wahania mogę powiedzieć, że wywarł ogromny wpływ na
moje życie.
Jessicę (drobna brunetka w okularach, na
początku filmu ma na głowie różnokolorowe dredy, kolczyki w uszach i
nosie, rzadko się uśmiecha) poznałam przez internet. Jest córką pary
zaangażowanych politycznie hipisów. Jej ojciec umarł, kiedy miała
rok. Dzieciństwo spędziła w przyczepie kempingowej, jeździła z matką
i siostrą po Stanach, poznając wciąż nowych ludzi. Po pierwszym roku
studiów zrezygnowała z Berkeley i przez dwa lata podróżowała ze
swoim chłopakiem Danem - hardcore'owym punkiem - zatrzymując się na
squatach i w melinach. Z tej dwuletniej tułaczki przywiozła dwie
książki, które wydała własnym sumptem: "Transient Ways" -
opowiadania o życiu hobo - i powieść o miłości. Od razu zgodziła się
na udział w filmie. Dzisiaj Jessica, absolwentka pedagogiki
specjalnej na Berkeley, uczy w szkole specjalnej na przedmieściach
San Francisco. Wakacje spędza wśród hobo.
Baby Girl i
Switcha przedstawił mi założyciel listy dyskusyjnej hobo w
internecie. Ta historia wydała mi się szalenie romantyczna! Baby
Girl i Switch zakochali się w trasie. Sześć lat temu urodził się im
syn Isaiah i musieli osiąść. Switch, który rozpoczął wędrówkę w
wieku 15 lat, znosi to najciężej. Baby Girl nie umie ani pisać, ani
czytać, jest sprzątaczką w domu starców. Switch opiekuje się
synkiem, robi zakupy, sprząta. Nie był w stanie przystosować się do
życia w społeczeństwie. Tłumi w sobie dużo agresji. Czasem wybucha.
Raz z tego powodu wylądował w więzieniu. Nie wiem, co będzie z nimi
dalej. W tym roku Isaiah idzie do szkoły, a Switch tęskni za
przestrzenią, wolnością, za melodią pociągów. W jego słowniku nie ma
słów: "muszę", "powinienem", "prawo" i "obowiązek". Switch w mieście
czuje się jak w więzieniu.
WAGON SZÓSTY - bilety do
kontroli Na ten film sama musiałam zarobić. Moje życie
nabrało rytmu wahadłowego: praca - film, praca - film. Pracuję jako
producent przy kręceniu reklam w telewizji. Jestem wolnym strzelcem.
Gdy tylko odłożyłam większą sumę, uciekałam pociągiem z Los Angeles.
Myślę, że teraz, kiedy film jest skończony, zrezygnuję z pracy
producenta. Frustruje mnie poczucie, że uczestniczę w nakręcaniu tej
całej machiny - kupowania i konsumowania. George W. Bush w
przemówieniu do narodu powiedział wyraźnie: "Kupowanie to wasz
patriotyczny obowiązek". Ale jeśli każdy kraj na świecie
konsumowałby w takiej ilości i w takim tempie jak Ameryka, to
potrzebowalibyśmy kolejnych siedmiu planet, żeby się
wyżywić!
Oczywiście, że pieniądze są potrzebne. Pytanie
brzmi: Ile tak naprawdę ich potrzebujesz i jak bardzo musisz
poświęcić swoje życie, żeby je zdobyć?
Film częściowo
opłaciłam z kredytu, z którym borykam się do dzisiaj. Po powrocie z
Europy będę musiała ogłosić upadłość. Jestem kompletnie
niewypłacalna i nie wyobrażam sobie, żebym kiedykolwiek mogła
spłacić ten dług, chyba że stanie się cud i któraś z telewizji
prywatnych zechce kupić prawa do "Catching Out". Więc po powrocie
czeka mnie proces cywilny, w którym sędzia zadecyduje, które ze
swoich rzeczy mogę zatrzymać, a które rekwirują na spłacenie długu.
Ale ponieważ mam tylko stary samochód, nie spędza mi to snu z
powiek.
Wiele razy chciałam zrezygnować. Raz pojechaliśmy z
całą ekipą kręcić widoki. Przez tydzień jeździliśmy pociągami, a po
powrocie okazało się, że kamera była zepsuta i nic się nie nagrało.
W pewnym momencie, w środku przedsięwzięcia, Jessica powiedziała, że
ma to gdzieś i się wycofuje. Żądała nawet wycięcia już nakręconych
scen. Okazało się, że wiele osób ze społeczności hobo oskarża ją, że
ich sprzedaje - napisała książkę, teraz kręci film... Jessica
przechodziła wtedy trudny okres, rozstała się z Danem, z którym
jeździła pociągami przez dwa lata. Umarł jej najlepszy przyjaciel. W
końcu udało mi się ją namówić i chyba najbardziej przekonał ją
argument, że nie mogę zostawić jej historii opowiedzianej do połowy.
Muszę ją skończyć, tak jak ona musiała skończyć swoje książki. Teraz
Jessica jest jedną z najbliższych mi osób. Jako jedyna ze wszystkich
bohaterów przyjechała na premierę filmu w Seattle.
WAGON
SIÓDMY - życie jest piękne Nakręciłam 25 godzin, aż
trudno uwierzyć, że przez tych osiem lat udało mi się nakręcić
jedynie około doby materiału. Co się stało z resztą
czasu?
Gdybym się "sprzedała", skończyłabym ten film już
dawno. Gdybym skupiła się wyłącznie na przygodzie, dodała trochę
seksu, narkotyków, wyeksponowała przemoc - film "nabrałby kolorów".
Ale te wszystkie opowieści o dilerach narkotyków, gwałtach,
morderstwach, przemocy w pociągach mnie nie interesowały. One się
zdarzały, tak jak zdarzają się na co dzień w tzw. normalnym
społeczeństwie. To dzieje się również na marginesie kultury hobo. Po
co tym epatować? Chcesz obejrzeć przemoc, krew, strzelaninę - włącz
telewizor. Ja chcę pokazać ludziom, o co warto walczyć.
W
doświadczeniu hobo, jak mówi Lee, "jest coś fundamentalnie
amerykańskiego. To jest jak jazz, mieszanka twórczości, wolności i
przygody". Większość filmów wzmacnia szerzącą się kulturę strachu.
Ja umywam od tego ręce. Mam świadomość, że dobro często kojarzone
jest z naiwnością. Ale co mnie to obchodzi?! Życie jest piękne i
pełno w nim mądrych, otwartych ludzi, którzy wybierają surowe,
trudne życie. Ten film jest o takich ludziach i ich życiowej
odwadze.
Promuję ten film w Europie, jeżdżąc starym vanem,
śpiąc na parkingach i squatach. Nie mogłabym pokazywać go w
sieciowym kinie z popcornem i coca-colą. To by była jakaś
karykatura!
Początkowo wielu hobo było wobec mnie wrogo
nastawionych. Widzieli we mnie człowieka mediów, które chcą się na
nich dorobić. Ale stałam się jedną z nich. Zrobiłam film, który
zaakceptowali. Nie twierdzę, że wszyscy skakali z radości po
projekcji, ale nikt nie podszedł do mnie i nie dał mi w twarz. To
chyba o czymś świadczy, prawda?
Światła końcowe
Sarah George spotkała się ze mną dzień po premierze filmu w
Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie. Pokaz był zupełną klapą.
Zawiedli organizatorzy, sprzęt, a przede wszystkim publiczność -
kilka osób, które przyszły, po zakończeniu pokazu po cichu wymknęło
się z sali. Film był wyświetlany w wersji oryginalnej i - jak
tłumaczyli organizatorzy - to było główną przyczyną niskiej
frekwencji. Jednak po entuzjastycznym odbiorze filmu na festiwalu
ekologicznym w Grecji i w niezależnym kinie w Bielefeld, w
Niemczech, warszawska projekcja była dla niej szokiem: "Miałam
nadzieję, że w kraju, który nie uległ jeszcze mcdonaldyzacji
wartości, film będzie przyjęty z największym zrozumieniem. Liczyłam
na żywiołową dyskusję, że dowiemy się o sobie nawzajem więcej, poza
wytartymi ścieżkami mediów".
Ten artykuł jest próbą ponownego
spotkania z Sarah George, jej filmem i bohaterami. "Opowiadanie
historii może zmienić świat" - wierzy Sarah. Ja również w to wierzę.
tekst: Agnieszka Jucewicz